środa, 28 września 2016

Zapraszam na Kawę w Ogrodzie

Oaza spokoju, nagradzane centrum ogrodnicze, cafe, szkółka roślin to nieliczne atrakcje, które można doświadczyć w jednym ze prześlicznych i bardzo stylowych centrów ogrodniczych w UK.
Ale przede wszystkim to miejsce tysiąca inspiracji dla spragnionych ogrodowych wrażeń i pomysłów.
Można tu zjeść dania typu Slow Food, wszystko to co uprawiane jest w tutejszym ogrodzie i wyhodowane w kurniku.
Dostępne roślinki to z reguły byliny, nasiona i cebulki kwiatowe.
Dla miłośników staroci sprowadzane są z Włoszech i Francji przeróżne meble ogrodowe i nie tylko. Dla mnie super, chociaż nie na moją kieszeń :)

Całość pięknie zgrana z rytmem przyrody, ciepłą i bardzo pozytywną atmosferą.
Zapraszam do oglądania zdjęć.


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
Dziękuję wszystkim miłym gościom za odwiedziny.

niedziela, 25 września 2016

Zapraszam na spacer po jesiennym sielskim ogrodzie

Ostatnio zabrałam się za malowanie tabliczek, które mogą znaleźć ciekawe miejsce w domu jak i w ogrodzie. A ciekawych sentencji, takich życiowych i dających do myślenia jest sporo, również tych tematycznie ogrodowych. Więc mam jeszcze sporo pomysłów jak i gdzie je wykorzystać. Zostańcie ze mną:)

Tabliczki ozdabiają newralgiczne miejsca na posesji, takie jak wjazdy, miejsca odpoczynku, lub gdzieś niespodziewanie wśród kwiatów.


Cynia i werbena, obie jednoroczne są świetnym rozwiązaniem dla każdego ogrodu, w miejsca słoneczne i półcieniste. Odwdzięczą się zaprawieniem dołków kompostem z obornika długim i obfitym kwiatuszkowaniem :)




Kilka zdjęć zrobionych o zachodzącym słońcu.



Ukochana piórkówka, pięknie się rozrasta i wygląda bajecznie przez większość miesięcy w roku.


Żółtolista molinia delikatnie powtarza kolorystykę rudbekii i ślicznie kontrastuje ze znoszącymi nasłonecznieni żurawkami Palace Purple.

Taka mała dekoracja na schodki przed starym domkiem.


Agastache, czyli ciekawie pachnący kłosowiec jest godny polecenia na środkową, lub tylną część rabatki.
Śmiałek darniowy gorąco polecam :)

Są miejsca gdzie wiosenne i letnie bylinki, już zdały swój egzamin i wtedy doceniam jednoroczne niewymagające kwiaty jednoroczne, które zostaną ze mną aż do przymrozków. Ohhh różowe cynie to mój hit na ten roczek.
 
Huraaa lawenda powtarza kwitnienie !!!






Róże rabatowe kwitną do późnej jesieni, warto takowe posadzić, mimo podrapanych rączek od czasu do czasu.
Mistant cukrowy... niestety ekspansywny. A szkoda.
Świat od spodu wygląda również ciekawie :)
Ogród z werbeną patagońską tylko zyska na urodzie.
Sadźce mają tak dogodne warunki, że wyrastają powyżej 2 metrów.

Trzcinnik ozłaca rabatę latem i kontynuuje .... aż do wiosny. Super trawa ozdobna.
 
Pozdrawiam wszystkich miłych gości.

poniedziałek, 19 września 2016

Dżem śliwkowy o Sielskich Smakach


Dżem śliwkowy od wielu lat należy do moich ulubionych o każdej porze roku. Obiadam się nim w postaci smarowideł na kanapce jak również jako dodatek do ciast.
Ktoś mi podpowiedział żeby wypróbować z dodatkiem kakao. Jestem otwarta na nowe smaki, więc oczywiście musiałam to sprawdzić i zaprezentować moim 'kubkom' smakowym.
Moje śliwki węgierki są na tyle słodkie, że nie musiałam dodawać cukru, co przy zawyżonym poziomie cukru w organizmie bardzo mnie ucieszyło.

Żeby jeszcze bardziej udoskonalić smak dodałam cynamon i smak jaki z tego powstał przerósł moje oczekiwania. Dżem wyszedł idealny, dużo lepszy niż same węgierki.

Sprawdzony przepis więc serdecznie polecam.
Składniki:

2,5 kg śliwek węgierek
50 g gorzkiego kakao
opcjonalnie 1/2 – 1  szklanki cukru
1 płaska łyżeczka cynamonu
 
Przygotowanie:
Śliwki myjemy, przebieramy, usuwamy pestki i kroimy na ćwiartki.
Ważne żeby użyć garnka z grubym dnem, żeby się nie przypaliły. Gotujemy mieszając  co jakiś czas, mniej więcej przez godzinę.
Dodajemy cukier jeśli uznamy, że nie jest wystarczająco słodki.
Gotujemy jeszcze chwilę – śliwki powinny się rozgotować. 
Jeśli uznamy, że dżem jest zbyt rzadki, chochelką ubieramy sok i przelewamy do buteleczek na sok.
 W szklance rozrabiamy kakao z odrobiną dżemu, dokładnie mieszamy i wlewamy do reszty śliwek, mieszając aby nie było grudek.
Przyprawiamy cynamonem.
Gotujemy do rozpuszczenia kakao ok. 10 minut.
 Gorącą pakujemy do słoików i odwracamy do góry dnem.
Możemy zacząć pasteryzować na ściereczce, w wodzie do 3/4 wysokości słoików. Zajmuje mi to ok godziny.



Moja stara odmiana węgierki w tym roku zasalała z owocami. Niestety wiele gałęzi, zwłaszcza tych wysokich połamała się pod ciężarem owoców :(
Wiosną w okresie oblotu szkodnika owocówki śliwkóweczki, czyli w okresie kwitnienia wykonałam dwa opryski Decisem. To zaważyło że robaczywych było bardzo mało. Opadły wcześniej i te śliwki co pozostały we wrześniu do zbioru były idealne.
Drabinką starałam się robić podpórki :)
 
 
 
Nie byłabym sobą żebym nie zaczęła eksperymentować z lawendą. I zgadnijcie jaki efekt... Lawenda doskonale komponuje się ze śliwką. Zerwałam kilka świeżych gałązek, umyłam, wyselekcjonowałam najładniejsze kwiatki i dodałam do garnka. W sumie ok łyżeczki kwiatów na 2 kg owoców.

Smak dżemu dla zakochanych w lawendzie będzie rewelacyjny. Naprawdę polecam.
 
Po zbiorach owoców należy przyciąć zbędne, zbyt wysokie, krzyżujące się gałęzie i dziczki wyrastające u podstawy.
Moja śliwka nie była przycinana kilka lat, więc przycięłam ją naprawdę solidnie. Jeśli pogoda szykuje się słoneczna i sucha rany zagoją się same, bez pomocy pasty z fungicydem.
Lepiej zapobiegać niż leczyć...  
Te śliwki, które same spadły z drzewa i są nadgniłe, do tego z pewnością mają larwy owocówki, należy dokładnie zebrać i zutylizować. W ten sposób unikniemy masowego ataku szkodnika wiosną.

Pozdrawiam serdecznie

wtorek, 13 września 2016

Zgrabiarka do siana i jej drugie życie. Recyckling w sielskim wydaniu.


Zgrabiarka czekała na swoje drugie życie kilkadziesiąt lat. Takich używano już po wojnie do zgrabiania siana, ziemniaczanych łęt i pewnie jeszcze tam czegoś :) Powożona była przez jednego konika a woźnica siedział mniej lub bardziej wygodnie na metalowym siedzisku, podnosząc wajchę kontrolując tworzący się wałek siana. Który to następnie widełkami był podbierany i nakładany na furmankę. Niewiele pamiętam aby mój dziadek jej używał, wolał wszystko zgrabić wnuczkowymi rękoma, obsługującymi grabie ;)
Stała rdzewiejąc, smutna, niepotrzebna i pewnie skończyłaby na złomie żeby nie jedna wnuczka, która dojrzewając odkryła zamiłowanie do ziemi, roślin i starych przedmiotów.

Zgrabiarce usunięto kilka zbędnych elementów i tak powstał kwietnik. Można go oczywiście przestawić w różne miejsca, które akurat wymagają ukwiecenia, lub sielskiego dekoru.
 
 

 Korytka obsadziłam trawą trzcinnikiem, oraz petuniami, pelargoniami i kocankimi. Wiosną w tym miejscu kwitnie na niebiesko przetacznik pagórkowaty. Potem krwawnik oraz astry jesienne. Żeby jeszcze trochę ubarwić miejsce w przetacznik dosadziłam werbenę patagońską.

Zgrabiarka stoi na przeciwko wjazdu do posesji i tworzy fajny punkt widokowy dla wjeżdżających.
 
 
 

 
 Trawa ozdobna, w tym przypadku trzcinnik nadaje lekkości kompozycji, delikatnego ruchu, przy powiewie wiatru oraz nawiązuje do łąki co akurat tematycznie pasuje do starej zgrabiarki.

 
 
 
 
Kilka lat temu wyglądała tak.
 
Zdecydowałam że odejmę jej zęby, a że nic nie może się zmarnować posłużyły jako podpory dla bylin. Nawet zimą są fają dekoracją, po oczyszczeniu rabat wyznaczają ścieżki.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających. Jeśli macie podobne doświadczenia zostawcie komentarz, będzie mi bardzo miło.