Na ten drewniany wiejski i jakże przydatny wychodek znalazłam mnóstwo synonimów i każdy ciekawy. Ile to słów ludzie wymyślą na jedną rzecz, które są na co dzień używane w różnych miejscach.
Mój drewniany szalecik przywiozłam od stolarza w bardzo surowym stanie. Wiele godzin spędziłam na jego szlifowaniu, żeby pozbyć się zadziorów. Zależało mi żeby był niebieski i kolorowy. Moje 'wiejskie gusta' doprowadziły do takiego wyglądu.
Najpierw kredą odrysowałam wzór z wcześniej wydrukowanego projektu i pomalowałam go farbami akrylowymi, następnie polakierowałam.
Umieściłam go na betonowych płytkach.
Problem z nieświeżymi zapachami rozwiązałam w taki sposób, że umieściłam w środku plastykowe, czarne spore wiaderko. Do środka nasypałam kilka garści torfu, który chłonie wilgoć. Co jakiś czas usuwam wszystko na kompost. Mocz jest świetnym nawozem azotowych i przyspiesza kompostowanie odpadów. Oczywiście najlepiej nie załatwiać tu grubszych 'spraw'. Wtedy niestety zawartość wiaderka nadaje się tylko do dołka. Ludzki kał długo się kompostuje i pozostawia nieprzyjemny zapach.
Co myślicie o moim drewnianym kibelku? Mam nadzieję, że niektórych z Was trochę zainspirowałam :)
Pozdrawiam serdecznie
Jest świetny i bardzo wygodny:)))mamy podobny(nie taki śliczny)i naprawdę jest pożyteczny:))))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Renatko :)
OdpowiedzUsuńwow! suuuuuuper!!!!
OdpowiedzUsuń