To już drugi rok moich zbiorów lawendy. Ten rok w porównaniu z zeszłym ma jedną różnicę - dużo większe zbiory. Widok mojego małego poletka jest cudowny. Tłoczno tu od rana do wieczora. Pełno w nim pszczół, trzmieli i motyli.
Kwiatostany lawendy ścinam we właściwym stadium, żeby kwiaty się nie osypywały. Wiążę w pęczki po ok 100 sztuk i wędruję z nimi na samo poddasze, gdzie jest ciemno, sucho i wysoka temperatura sprzyjająca suszeniu i gdzie kwiaty zachowują intensywną barwę.
Ścinam lawendę małymi nożycami do żywopłotu na akumulator. Właściwe cięcie to pęd kwiatostanowy z ok 2cm odcinkiem liści.
Tak wygląda po obcięciu.
Żeby kwiaty się nie zapiaszczyły ściętą lawendę kładę na przyciętym krzewie.
Tak wyglądają przygotowane, wysortowane gałązki, które wiążę w pęczki.
W ten sposób każdy trafi na moją plantację ;)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do odwiedzin nie tylko na blogu :)
Fantastyczne pole lawendy i Ciebie:)))zdjęcia bardzo sielskie:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona Twoim poletkiem, ja niestety ciągle jeszcze nie mam warunków, żeby posadzić lawendy odpowiednio dużo, może kiedyź ? czekam niecierpliwie na zmiany w domu, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPracy przy tym nie mało ale jest to do wykonania :)
Usuńolej lawendowy, wanna, wino i JA....
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach jest moja siostra Reniu. Mam nadzieję, że kiedyś mnie odwiedzisz i wypijemy herbatkę wśród lawendowych krzewów :)
OdpowiedzUsuńCudne te lawendy, moje ulubione kwiaty. Piękny ogród :)
OdpowiedzUsuń