środa, 25 stycznia 2017

Zimowe melancholie


Czy Was również dopadają?
Jest ponuro, dzień krótki, w ogrodzie nie ma pracy, brak kolorów za oknem, no i dopada nas ... melancholia. Na wszelkie sposoby staram się ją odpychać. Co mi w tym pomaga?

Cudownie działa lawenda. Jej śliczny kolor a przede wszystkim zapach mają prawie magiczną moc :) Mam zatem przypiętą broszkę, kokardkę zrobioną z filcu, wypełnioną suszem z lawendy, którą przypinam na klapie, a która uwalnia ten cenny aromat. Na biurku stoją bukiety, które również czuję jak wchodzę do pokoju.


 
W ulubionej książce również trzymam lawendę, zamkniętą w zakładce. Po otwarciu pięknie pachnie i zachęca do dalszej lektury :)
 
Taki uroczy prezent dla ukochanej osoby :)
 

Dodatkowe źródła światła, zwłaszcza te nastrojowe, również świetny pomysł na poprawę nastroju.







Nasz Kotek, bo tak wyszukane imię dostał jest wspaniałym odstraszaczem melancholii. Zawsze jest w pobliżu, najlepiej mu na kolanach, gdzie spędza większość swojego radosnego życia :)




 
Jakie są Wasze sposoby na zimowe smuteczki? Podzielcie się. Pozdrawiam serdecznie

 
 

piątek, 6 stycznia 2017

Tam gdzie najcieplej..


Koty towarzyszą nam wszędzie. Kontakt z nimi uspokaja i poprawia nam humor. Odwzajemniają nasze pieszczoty, dając tego wyrazy donośnym pomrukiwaniem i tuleniem. Od czasu do czasu zaszczycą nas rozmową, gdy na każde nasze zdanie odpowiadając słodkim miau. Żyjemy w symbiozie, skutecznie grzejąc się nawzajem.

Gdzieś słyszałam, że fakt iż człowiek wyjątkowo upodobał sobie koty, nie jest przypadkiem, ale wytłumaczalnym fenomenem. Otóż ludzie mają silnie rozwinięty instynkt opiekuńczy. Jest on mocno związany z anatomicznymi cechami małego dziecka. Są to: duża, okrągła głowa, duże oczy, mała buzia, mały nosek i małe uszka. Im więcej cech budowy ciała typowych dla dziecka ma zwierzę, tym bardziej nam się ono podoba :) Super wytłumaczone. Prawda?


 
 
 
 

 

Pozdrowienia z kociego sielskiego domku :)

niedziela, 1 stycznia 2017

Zimowa zmiana w korytarzu

Korytarz nareszcie doczekał się zmiany. Przez wiele lat królowała drewniana sosnowa boazeria. Niestety lakierowane drewno nie jest w moim stylu i kojarzy się tylko z mało przeze mnie lubianymi latami 80 tymi. Drewniana boazeria jest śliczna, ale tylko pomalowana akrylami. Zatem ponury i ciemny korytarz zmieniałam na pogodne i jasne pomieszczenie witające gości.





 Z takiego wyglądu pomieszczenia nie byłam zadowolona. To była kwestia czasu, zanim zabrałam się do transformacji.
Stoliczek przemalowałam na biało z ciemnym blatem.
Stare metalowe lustro obklejone boazerią przemalowałam w stylu folk.


 Drewniane wieszak przeżył całkowitą metamorfozę. 


Z drewnianej malowanej Live, love, lough dekoracji jestem bardzo zadowolona i świetnie pasuje do mojego nowego korytarza.




Wycięłam łosia i ustawiłam w bambusowej tacy i powiesiłam na ścianie. Tworzy sezonową, którą zamierzam zmieniać w zależności od potrzeby.
Srebrny wianuszek z szyszek jeszcze tydzień powisi na drzwiach od środka.

Letnie  kapelusze to świetna całoroczna dekoracja. 










Wianuszek wykonałam z pędów winobluszczu, przykleiłam drewnianą tabliczkę i kilka bombek.






 Proste, pełne drzwi odmalowałam i zawiesiłam drewniane, ręcznie malowane tabliczki.



 W obecnej postaci jestem całkiem zadowolona z wyglądu korytarza. To jest jedynie fragment jaki zdążyłam przerobić. Czekają na  mnie jeszcze kolejne części drewnianych pomieszczeń.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie zawsze aktualną maksymą z mojej tabliczki. 
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.