środa, 17 sierpnia 2016

Zapiekana Owsianka z Malinami i Lawendą

To jest przepis dla osób ceniących zdrowe odżywianie i smaki owsianki.

Owies i jego przetwory kompleksowo pokrywają zapotrzebowanie na składniki odżywcze organizmu. Sportowcy cenią płatki owsiane za to, że są źródłem siły, kobiety za właściwości odchudzające i odmładzające, a lekarze korzystają z ich działania leczniczego i ochronnego.

Czyli warto jeść owsianki w każdej postaci :)

Jako miłośniczka lawendy, również tej kulinarnej postanowiłam urozmaicić przepis dosypując pączki tego cudownego kwiatuszka.

Przepis podejrzałam w jednym z czasopism i od razu wpadł mi w oko. Wykonałam swoją wersję i muszę przyznać że przypadł mi do gustu. Nawet po ostygnięciu następnego dnia dokończyłam porcję w postaci na zimno.

Składniki:
2 i 1/2 szklanki mleka
3 łyżki brązowego cukru
1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
1 jajko
1/2 szklanki otrębów ( ja dodałam pszenne)
2 szklanki płatków owsianych górskich
2 łyżki siemienia lnianego
po 3/4 szklanki malin, jagód
4 łyżki pestek słonecznika
1 łyżeczkę pączków lawendy
3 łyżki masła
Cukier puder do posypki
Kilka łyżek płatków migdałowych


Przygotowałam zapiekankę w następujący sposób:

Zmieszałam jajko, mleko, cukier, cynamon, otręby, siemię lniane, płatki owsiane, pestki oraz lawendę.
Wylałam całość do naczynia żaroodpornego wysmarowanego masłem. Posypałam owocami i płatkami migdałowymi. Resztę masła w postaci wiórków rozprowadziłam po wierzchu.
Zapiekałam w piekarniku, pod przykryciem z folii aluminiowej w 170st C, przez 30min. Następnie przez 5 min piekłam bez żadnego przykrycia.

Po upieczeniu posypałam cukrem pudrem i gotowe.

Z pewnością mogą powstać jeszcze inne odmiany tej owsianki, w zależności od naszych upodobań.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Warzywnik w angielskim stylu

Warzyw jemy  bardzo dużo. Osobiście pochłaniam więcej zieleniny niż mięsa, bez większych wyrzeczeń. Po prostu lubię je w każdej postaci.

Przez wiele lat mój warzywnik niczym nie różnił się od tego jaki miała moja babcia i mama. Grządki i pomiędzy nimi ścieżki, które mocno zarastały chwastami. Nie wyglądało to szczególnie ładnie, ani pomysłowo.
W Wielkiej Brytanii podpatrzyłam super rozwiązania i od tamtej pory chodziło mi po głowie zrobienie warzywnika, który byłby funkcjonalny a zarazem dekoracyjny.
Tyle zawracałam głowy mężusiowi aż wykonał dla mnie drewniane korytka z olszowych desek. Zaplanowałam je tak aby pasowały mi w roku posesji z przejściami wyłożonymi folią i wysypanymi kamykiem. Wiosną, zanim rozrosły się warzywa i wypełniły korytka było trochę pielenia, potem warzywnik nie wymaga żadnej opieki. I to jest piękne :)

Korytek jest 6 sztuk, w których każdego roku rotacyjnie mogę zaplanować inny płodozmian. Uprawiam wszystkie wartościowe dla mnie warzywa, między innymi dynie, jarmuż, brukselkę, fasolę tyczną. Czuję się w pełni samowystarczalna pod względem warzyw na cały rok.
Ziemię wiosną wzbogaciłam kompostem z obornika i w sezonie nie dokarmiam warzyw niczym więcej. Rosną pięknie są zdrowe i cieszą oczy oraz żołądek do późnej jesieni.

Trochę dla ozdoby ułożyłam płotek z wikliny. Całość wygląda tak jak lubię, czyli sielsko :)

 
Było tak.
 
 
Kolejne etapy z budową rustykalnej pergoli na fasolkę.
 
 
 

 Warzywnik to dobre miejsce na śniadaniowy piknik.





 


 
 
 
 
Warzywa gotowe na obiad. I tak codziennie, aż do października chętnie tu przychodzę i cieszę się że kolejny ważny etap moich ogrodowych planów mam zrealizowany :)